Śniła mi się Rosja. Nie wiem, czy przez trailer Jacka Stronga, czy przez Sołżenicyna. Kilka lat po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, po śmierci Stalina wypuszczono nas z Łagrów, nas weteranów i partyzantów.
Znów byliśmy bohaterami, mieliśmy po powitaniu przez aparat w naszym miasteczku iść na główne rondo i pomachać ludziom. Nigogo nie obchodziło kilkunastu dziadów, kryminalistów brodzących w mokrym śniegu
na prawie pustych ulicach. Ale nas cieszyła i zdumiewała wolność i Rosja.
Trochę później skontaktował się ze mną dawny kolega z oddziału; nie trafił do łagru, tylko do czekistów.
Miałem zadanie, polecieć z delegacją do NRD i zastrzelić tam jakiegoś rosyjskiego dygnitarza. Dostałem broń i bilet do Moskwy, skąd miał lecieć samolot. Zasypany śniegiem żwir z nasypu kolejowego był nawet
Razem ze mną wypuścili prawdziwego groźnego kryminalistę, który najwyraźniej leciał z nami z innego poruczenia, lecz w tym samym celu. Zatrzymały nas jakieś służby Zachodu (nie wiem czemu, chyba wylądowaliśmy
w RFN nie w NRD). Krótko mówiąc zdradziłem, nie wykonałem rozkazu i pozbyłem się broni zanim dałem cynk tej zachodniej policji. Teraz CIA chciało, żebym zabił kogoś w Rosji.
Wróciliśmy, a ja swojemu przełożonemu, dawnemu koledze, opowiedziałem, że to ten kryminalista zdradził i, że trzeba go usunąć. Widać takie przepychanki z MSW czy inną agencją były częste, bo mieliśmy to zrobić.
Byli z nami nawet ludzie z naszego dawnego oddziału i teksty w stylu "jak za starych dobrych czasów, co?". Ale mi się tylko zdawało, że oni wiedzą, że to ja zdradziłem Rosję, że każdy mój ruch, każdy nabój
wkładany do magazynka to pokazuje.
Kryminalista z jakimś typkiem z NRD przypominającym trochę Himmlera siedział przy zastawionym stole na tarasie na piętrze. Jeden z żołnierze miał iść pierwszy jako kelner. Dziwna rzecz, zrobiliśmy mu z rąk i
ciał spiralne schody, po których on wchodził na ten taras jak po zwykłych; tam gdzie stawiał nogę były czyjeś plecy albo unosiła się czyjaś ręka. Położył na stole przykryty talerz, a my byliśmy na schodach za
Niemiec zapytał co to za danie, a żołnierz podniósł pokrywkę. Na talerzu leżał pistolet.
A potem mi się śniło, że jestem pokemonem-świnią i wyprowadzam czołg na ładowanie kablem.